-Czemu tak sądzisz?-spytała
Klementyna.
-Bo trzymacie się za
ręce-wytłumaczyła Olafa.
-O przepraszam-nie to ja
przepraszam szwagierko-co to miało znaczyć co?-przepraszam po prostu nadal
jestem zły o to na brata-rozumiem, każdemu się zdarza.
-Nie gniewasz się?-zapytał
Jack.
-Nie nie gniewam
się-od powiedziała białowłosa.
-To ja już polecę-oznajmił
chłopiec.
-Czekaj chciałam ci jeszcze
kogoś przedstawić i zapewniam cię ta osoba nie mówi wiele prawie w
ogóle-powiedziała dziewczyna.
-No dobrze zgoda-powiedział
białowłosy.
Weszli do zamku, później przez
portal dotarli na górę. Olafa i Sopel zostali na dole. Jack i Klementyna poszli
do sypialni gdzie znajdowała się rzadkiego pochodzenia lwica polarna.
-O to Mi-tyna-przedstawiła
lwicę dziewczyna.
-Witam-powiedziała
Mi-tyna.-Miło was widzieć toja pójdę do salonu.-lwica się pożegnała.
-Może zostaniesz na noc ze
mną-za proponowała białowłosa.
-Jeśli ci to nie przeszkadza z
chęcią-powiedział Jack.
Weszli do łóżka pod kołdrę
dziewczyna wtuliła się w jego niebieską bluzę i za snęła. Następnego dnia
przyszła poczta i wleciała przez drzwi były to dwa zaproszenia na ślub, który
miał się odbyć dwudziestego listopada cztery setnego roku.
-Już mnie nie doprowadza do
szału przy najmniej nie tak jak wczoraj-powiedział białowłosy.
-To prawda już nie tak jak
wczoraj. Pewnie dlatego że się już z tym oswoiliśmy-powiedziała dziewczyna.
-Pewnie tak-potwierdził Jack.
-Mogła bym tak leżeć cały
dzień-oznajmiła białowłosa.
-Ja też ale tym razem to ja
cię przedstawię mojej nowej rodzinie-powiedział białowłosy.
-To pewnie muszę ubrać się
odświętnie?-zapytała Klementyna.
-Nie koniecznie-od powiedział
Jack.
-To czym się tam do
staniemy?-zapytała białowłosa.
-Jeśli chcesz mogę cię zabrać
na wietrzny transport-za proponował Jack.
-A co to jest
takiego?-zapytała dziewczyna.
-To surfing na wietrze ale
będziesz musiała się do mnie przytulić-wytłumaczył chłopak.
-Dobrze zgadzam
się-od powiedziała białowłosa.
Wyszli na taras Klementyna
wtuliła się w Jacka i pofrunęli do siedziby świętego mikołaja.
-Jesteśmy już na miejscu
możesz otworzyć oczy.-powiedział białowłosy.
-Jejku jak tu
ładnie!-zachwyciła się dziewczyna.
-Cóż moje oczy widzą przecież
to sam Jack Mróz-powiedział Noth.
-Tak to ja! Chciałem ci
przedstawić Klementynę-powiedział białowłosy.
-Witaj to prawda że wasze
rodzeństwo się żeni?-zapytał święty.
-Tak. Skąd to
wiesz...-nie zdążyła do kończyć bo, Noth, Zając, Ząbek powiedzieli chórowo że
dostali zaproszenie na ślub.
-Miło was widzieć-powiedział
Jack.
-Przedstawisz nas sobie?-zapytał
obrazkami Piasek.
-O to Klementyna-powiedział
białowłosy.
-Jesteście parą?-zapytała
Ząbek.
-Nie jesteśmy tylko przyjaciółmi-tłumaczyła się Klementyna.
-Przepraszam nie chcę nikogo
urazić ale w takim razie co jego ręka robi na twoim tyle?-zapytała wróżka.
-O przepraszam nie
chciałem-tym razem tłumaczył się chłopak.
-Tak o wiele lepiej chyba
prawda-powiedziała strażniczka.
-Ktoś tu chyba jest
zazdrosny?-zapytał Zając.
-Ja, z skąd że znowu-wypierała
się.
-To ja chyba już sobie
pójdę-powiedziała Klementyna.
-Zaczekaj, to Ząbek powinna
cię przeprosić.
-Tak to prawda jestem po prostu
głupia przepraszam-powiedziała wróżka.
-Nic się nie stało, niestety
na prawdę muszę już wracać bo, Olafa będzie się o mnie martwić i muszę na
karmić Mi-tynę i Sopla-powiedziała białowłosa.
-Od prowadzę cię-powiedział
Jack.
-Nie trzeba-powiedziała
dziewczyna.
-Nalegam i nie od puszczę-nie
podawał się białowłosy.
-No dobrze zgadzam
się-powiedziała Klementyna.