sobota, 17 października 2015

Rozdział 11 i 12.

Rozdział 11

Klementyna:Czas już na mnie.

Kornelia:Szkoda, miło było.

Jack:Sopel czeka.

Klementyna:Wziąłeś Sopla?

Jack:Tak, bardzo mnie prosił więc go wziąłem.

Kornelia:Pa!

Klementyna:Do zobaczenia.

(w zamku)

Jack:I jak rozmowa z siostrą?

Klementyna:Nawet dobrze. Nudziłeś się gdy mnie nie było?

Jack:Może trochę.Chyba wiem o czym myślisz.

Klementyna:Tak, to o czym myślę?

Jack:O wielu rzeczach ale najbardziej o siostrze i o mnie.

Klementyna:Tak zgadłeś. To może pójdziemy do miasta.

Jack:Po co?

Klementyna:A tak pozwiedzać.

Jack:Czemu nie?

(przed wejściem do miasta)

Rozdział 12

Jack:Pamiętasz że ludzie mnie nie widzą?

Klementyna:Tylko ci którzy cię kiedyś znali, a tu nikt cię nie zna więc wszyscy będą widzieć.

Jack:Jesteś pewna?

Klementyna:Tak, tylko obiecaj mi że nie będziesz się bał.

Jack:Obiecuje.

Gdy weszli do miasta można powiedzieć, że Jack oszalał, zaczął mówić wszystkim dzień dobry, skakać i biegać w te i z powrotem z nie określonego powodu szczęścia. Klementyna czuła się jak by przyszła z sześciolatkiem, a nie z dorosłym. Po drodze kupili marchewki dla Svena gdy by miał przyjść i produkty na kolacje i śniadanie. Po udanych zakupach wrócili do zamku gdzie zjedli kolacje i poszli na górę. Dziewczyna znowu z powodu złych wspomnień nie spała do północy. Następnego dnia obudziła się nie wyspana.

(poranek)
Klementyna:Witaj Jack.
Jack:Witaj, zobacz co dla ciebie mam.
Klementyna:Dziękuje.
Jack:Proszę bardzo.
Klementyna:A ty jadłeś już?
Jack:Tak. Znów nie mogłaś zasnąć?
Klementyna:Zgadłeś. Za chwile wstaje.
Jack:To ja pójdę do Sopla może czegoś potrzepuję.
Zawstydzony zszedł na dół, gdy schodził po schodach było jeszcze słychać jak zadawał sobie mnóstwo pytań.
Jack:Czemu jej o to nie zapytałem? Czemu, czemu?
Sopel:O co kogo nie zapytałeś?
Jack:Nie ważne.
Sopel:No mów śmiało.
Jack:Nie mogę, nie przejdzie mi to przez gardło. Te sprawę muszę załatwić sam.
W tym samym czasie Klementyna zdążyła zjeść i się przebrać. Później zeszła na dół do przyjaciół.
Klementyna:Jack czy coś cię trapi?
Jack:Czy mogę ci zadać pytanie na osobności?
Klementyna:Czemu nie?
Po tych słowach przeszli do kuchni.
Klementyna:Więc o co chciałeś mnie zapytać?
Jack:Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Klementyna:(chwila milczenia i wyczekiwania odpowiedź)Tak!
Jack:To może zrobi sobie małą ucztę?
Klementyna:Tak, i nawet wiem jaką. Pozwolisz jednak, że pójdę do królestwa po kilka przepisów.
Jack:No dobrze ale wracaj szybko.
Klementyna:Spróbuje!
W królestwie natknęła się na Annę.
Poszły do kuchni, szukały tych przepisów przez co najmniej dwie godziny, gdy już miały się poddać okazało się, że nie zajrzały w jedno miejsce lecz tam ich nie było.
Klementyna:Gdzie ta książka może być.
Anna:Nie mam pojęcia. Może jest w biblioteczce mamy?
Klementyna:To co idziemy sprawdzić?
Anna:Weźmiemy z sobą ciastka?
Klementyna:Ok ale te z kremem są moje.
(w królewskiej bibliotece)