Jack:Co
to za naszyjniki?
Klementyna:To
kryształy z Atlantydy, są magiczne. Proszę bardzo jeden dla
ciebie.
Po
tych słowach włożyła mu kryształ na szyje.
Jack:Dziękuje
to bardzo interesujące.
Klementyna:Nie
ma za co. Wybacz ale pójdę już spać.
Jack:Mogę
iść z tobą?
Klementyna:Tak,
proszę bardzo. Mam nadzieje że dziś uda mi się zasnąć.
Noc
minęła spokojnie, rano obudzili się w dobrych humorach.
Jack:Witaj
królowo.
Klementyna:Witaj
lodowy królu. Widzę że dobrze ci się spało.
Jack:Tak,
a ty nie budziłaś się w nocy.
Klementyna:Tak
to prawda. Muszę oddać księgę Annie.
Jack:Wracaj
szybko.
Klementyna:No
to choć zemną.
Jack:Ok.
Po
drodze do królestwa wstąpili do ogrodu i najedli się jabłek.
Odłożyli książkę i wrócili do zamku.
Po
powrocie Klementyna zaczęła płakać Jack nie rozumiał co się
stało zaczął się o nią martwić.
Jack:Co
się stało jeszcze przed chwilą uśmiech gościł na twej twarzy a
teraz zamarznięte łzy.
Klementyna:Nic
takiego zaraz mi przejdzie.
Jack:Coś
mi się nie zdaje. Mów co się stało.
Klementyna:Nie
mam pojęcia w jednej chwili całe zło zaczęło mi rozrywać
wnętrze. Podejrzewam że coś jest nie tak.
Jack:Mam
pomysł, może wybierzemy się do Northa.
Klementyna:Tak
to dobry pomysł.
(u
Northa)
North:O,
wiecie może co się dzieje z księżycem?
Klementyna:Został
zniewolony.
Kornelia:Z
kąt to wiesz?
Klementyna:A
pamiętasz moje napady? To właśnie coś takiego mam dzisiaj.
Kornelia:Ok.
Tylko wiesz że Jeka nie było dziś w domu.
Jack:Nie
rozumiem. Co to ma do przeczuć Klemci?
Klementyna:A
no to, że będzie nie bezpiecznie i twój brat ma kłopoty.
North:Daje
wam wolną rękę ale macie to załatwić jak najszybciej.
Klementyna:Jak
my się tam dostaniemy?
Kornelia:Już
ty dobrze wiesz jak.
Jack:O
nie, tylko nie to!(ale było już za późno)
(w
innym wymiarze)
Obrazki :)
Ps. mam nadzieje że jeszcze nie rzygacie szkołom przez kolejne rozdziały możecie mnie z nienawidzi (nie zdziwię się jeśli się tak stanie).