piątek, 2 września 2016

Rozdział 17

(następnego dnia o 6.00 w pokoju wspólnym)
Klementyna: Jack co ty tu robisz o tej godzinie?
Jack: A tak sobie siedzę i myślę poza tym fajna piżamka.
Klementyna: Dziękuje.
Jack: Masz podkrążone oczy i jesteś bladsza niż zawsze, znów nie spałaś?
Klementyna: Tak ale to dla mnie już normalne.
Jack: Podziwiam cię.
Klementyna: To ja pójdę się przebrać zanim ktoś mnie zobaczy.
Jack: To pa.
Klementyna: Pa.
Reszta dnia minęła Klementynie bez zaskoczeń w takim melancholijnym nastroju przyszło po południe.
Kornelia: Czas na obiad, hej Klemcia słuchasz mnie.
Klementyna: Tak, tak słucham.
Kornelia: Coś ty taka zamyślona?
Klementyna: Nie, może tylko trochę zmęczona.
Kornelia: To musiałaś rzeczywiście późno wrócić.
Klementyna: Tak ale za to mam miejsce, które chcę wam pokazać.
Kornelia: Dobra ale to już po obiedzie.
Klementyna: Ok.
(po obiedzie)
Jeyk: Wybacz Klemcia ale ja tu widzę tylko gołą ścianę.
Klementyna: Wiem, zamknij oczy pomyśl o drzwiach i je otwórz.
Jeyk: No dobra.
I zrobił tak jak radziła mu Klementyna, a drzwi się pojawiły.
Klementyna: I co wy na to?
Kornelia: Myślałam, że żartowałaś gdy mówiłaś, że to wielka rzecz ale się myliłam.
Jack: W takim razie czas wejść do środka.
(w środku)
To był średni pokój z kominkiem, sofą, dwoma fotelami i stolikiem na kawę.
Jeyk: Idealny pokój na omówienie planu.
Kornelia: Tak to prawda, jest prawie gotowy.
Klementyna: Kawy, herbaty?
Kornelia, Jack, Jeyk: Herbaty!
Klementyna: Hi hi dobra zrozumiałam.
Jack: Możesz bracie powiedzieć na czym polega ten plan?
Jeyk: Już mówię, a więc polega on na tym, że stoisz na czatach w bibliotece, a Klemcia się wślizgnie i weźmie księgi.
Klementyna: Zapowiada się ciekawie.
Kornelia: A i nudzić się nie będziesz.
Jeyk: To nam wszystkim Hogwart obiecać może.
Klementyna: Jestem ciekawa kto się kryje za tą sprawą.
Kornelia: Na pewno ktoś potężny i bez myślny.
Jack: Korni ma racje nikt normalny by tego nie zrobił.
Jeyk: Prędzej starał by się z nim zaprzyjaźnić niż zrobił coś takiego.
Klementyna: Tak to prawda.
( następnego dnia wieczorem początek planu- mecz quidditcha)

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rozdział 16

Rozdział 16
(w pokoju wspólnym)
Jack: Wiecie co się stało?
Kornelia, Klementyna: Nie.
Jack: Dostałem się do drużyny.
Kornelia: Hm, gratulacje.
Jack: A dziękuje, macie coś?
Klementyna: Korni zajmie się udawaniem zwykłej uczennicy, a ja pójdę do biblioteki.
Jack: Mogę pójść z tobą?
Klementyna: Nie mam nic przeciwko.
(w bibliotece)
Jack: Czego szukamy?
Klementyna: Idziemy na dział ksiąg zakazanych.
Jack: Innych ksiąg nie czytasz?
Klementyna: Czytam kryminały.
Jack: Czy powinienem się bać?
Klementyna: Nie sądzę. M, wszystko za kratkami.
Jack: Więc co tera?
Klementyna wyciągnęła dłoń,a książka w brązowo-złotej okładce przyleciała do niej.
Klementyna: Tera wystarczy przekartkować spis.
Jack: I to tyle, wystarczy przeczytać?
Klementyna: Tak, tak samo jak mole książkowe.
Jack: To ja lepiej przyniosę ci kawę.
Klementyna: Dziękuje.
Jack: I co znalazłaś?
Klementyna: Są tu trzy mnie interesujące książki, które z chęcią bym przeczytała.
Jack: Czyli łowy książek można zaliczyć do zaliczonych?
Klementyna: Tak w 100 procentach.
(w dormitorium)
Jeyk: I jak mole książkowe?
Klementyna: Udało mi się znaleźć trzy księgi, tylko jest jeden problem.
Jack: Księgi są zamknięte za kratkami.
Jeyk: W takim razie ja i Korni zajmiemy się, planem a wy wcielicie go w życie.
Kornelia, Klementyna, Jack: Zgoda!
Kornelia: Jest już czas na kolacje.
Klementyna: Tak to prawda. Jednak ja jeszcze gdzieś muszę zajść i trochę mi się przedłuży, także do jutra!
Kornelia, Jack, Jeyk: Pa!
Jack: Jak ja się ciesze że dziś jeszcze były luźne lekcje od jutra się zacznie.

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 15 i prośba

Rozdział 15
Wylądowali w Hogwarcie w dniu przydziału do domów. W tłumie udało mi się odnaleźć Jeka, który już na nich czekał. Wszystko im wyjaśnił, pod koniec informując że dyrektor dopisał ich jako ostatnich. W tym wymiarze mieli po 11-12 lat. Po ostatnich jego słowach zabrzmiał głos pani nauczycielki.
Pani Mclaren: Elsa Luna Klementyna Frozen!
Tiara: Źródło życia, łagodna, delikatna, ktoś by powiedział idealna ale czy na pewno? Jedno jest pewne dziewczyna czystej krwi więc trafia do Sylferinu!
Podobnie później było z Kornelią i Jackiem. Tak o to zaczęła się przygoda w szkole magii.
(następnego dnia)
Klementyna: Korni czas wstawać dziś pierwszy dzień lekcji!
Kornelia: Daj mi jeszcze chwile.
Klementyna: Nie Korni bo znów zaśniesz.
Kornelia: A ty jak zwykle już gotowa.
Klementyna: Daje ci 5 min, czekam w dormitorium.
Kornelia: Dobra już idę.
(po lekcjach u Hagrita)
Klementyna: Hagrit wybacz że tak prosto z mostu ale wiesz coś o sprawie z księżycem?
Hagrit: Słyszałem tylko że go zniewolono czy coś w tym stylu. Hm? Skoro o to pytasz to musi znaczyć to jakaś grubsza sprawa.
Kornelia: Można by tak powiedzieć. Możesz nam jakoś pomóc?
Hagrit: Niestety mam związane ręce ale może znajdziecie coś w bibliotece.
Klementyna: Dziękujemy ci za pomoc Hagricie.
Hagrit: Nie ma za co.

Proszę jeśli ktoś tu jest niech zostawi ślad po sobie choćby jedno sylabowy kom. To dla mnie  ważne, można krytykować jak tylko komu pasuje tylko proszę niech ktoś tu będzie.
Autorka :)

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 14

Jack:Co to za naszyjniki?
Klementyna:To kryształy z Atlantydy, są magiczne. Proszę bardzo jeden dla ciebie.
Po tych słowach włożyła mu kryształ na szyje.
Jack:Dziękuje to bardzo interesujące.
Klementyna:Nie ma za co. Wybacz ale pójdę już spać.
Jack:Mogę iść z tobą?
Klementyna:Tak, proszę bardzo. Mam nadzieje że dziś uda mi się zasnąć.
Noc minęła spokojnie, rano obudzili się w dobrych humorach.
Jack:Witaj królowo.
Klementyna:Witaj lodowy królu. Widzę że dobrze ci się spało.
Jack:Tak, a ty nie budziłaś się w nocy.
Klementyna:Tak to prawda. Muszę oddać księgę Annie.
Jack:Wracaj szybko.
Klementyna:No to choć zemną.
Jack:Ok.
Po drodze do królestwa wstąpili do ogrodu i najedli się jabłek. Odłożyli książkę i wrócili do zamku.
Po powrocie Klementyna zaczęła płakać Jack nie rozumiał co się stało zaczął się o nią martwić.
Jack:Co się stało jeszcze przed chwilą uśmiech gościł na twej twarzy a teraz zamarznięte łzy.
Klementyna:Nic takiego zaraz mi przejdzie.
Jack:Coś mi się nie zdaje. Mów co się stało.
Klementyna:Nie mam pojęcia w jednej chwili całe zło zaczęło mi rozrywać wnętrze. Podejrzewam że coś jest nie tak.
Jack:Mam pomysł, może wybierzemy się do Northa.
Klementyna:Tak to dobry pomysł.
(u Northa)
North:O, wiecie może co się dzieje z księżycem?
Klementyna:Został zniewolony.
Kornelia:Z kąt to wiesz?
Klementyna:A pamiętasz moje napady? To właśnie coś takiego mam dzisiaj.
Kornelia:Ok. Tylko wiesz że Jeka nie było dziś w domu.
Jack:Nie rozumiem. Co to ma do przeczuć Klemci?
Klementyna:A no to, że będzie nie bezpiecznie i twój brat ma kłopoty.
North:Daje wam wolną rękę ale macie to załatwić jak najszybciej.
Klementyna:Jak my się tam dostaniemy?
Kornelia:Już ty dobrze wiesz jak.
Jack:O nie, tylko nie to!(ale było już za późno)
(w innym wymiarze)

 Obrazki :)





 























Ps. mam nadzieje że jeszcze nie rzygacie szkołom przez kolejne rozdziały możecie mnie z nienawidzi (nie zdziwię się jeśli się tak stanie).

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 13

Rozdział 13
Klementyna:Znalazłam.,,Wielka księga potraf królewskich”.
Anna:Po co ci tak właściwie ta księga?
Klementyna:Robię mini ucztę.
Anna:To musi mi później wszystko powiedzieć jak ci wyszło.
Klementyna:Obiecuje ale teraz muszę już wracać.
Anna:Pa!
Klementyna:Do zobaczenia.
W domu czekała ją romantyczna niespodzianka. Gdy weszła pierwsze co rzucało się w oczy to czerwone róże i zapalone świeczki. Wszędzie było czuć morski jod, a na środku stał Jack z niebiesko-kryształową różą.
Jack:To dla ciebie. I jak się podoba?
Klementyna:Och Jack, sam to wszystko zrobiłeś? Jest jak ze snów.
Jack:Dziękuje. Czy to są te przepisy?
Klementyna:Tak, trochę dużo.
Jack:Może ci pomogę?
Klementyna:Jeśli tylko chcesz.
W kuchni było już przygotowane: miska, wałek, foremka na babkę, dwa jajka i fartuchy.
Klementyna:Widzę, że się przygotowałeś.
Jack:Y tak. Masz tam przepis na babkę piaskową?
Klementyna:Tak, nawet czekoladową.
Jack:My pycha.
Klementyna:Tak ja też ją lubię.
(po upieczeniu babki)
Klementyna:To kto próbuje pierwszy?
Jack:Może na raz, dwa, trzy?
Klementyna:Ok. I jak smakuje ci?
Jack:Niebo w gębie. To co może pójdziemy na górę?
Klementyna:Już chcę ci się już spać, tak szybko?
Jack:No wierz możemy również odwiedzić Northa.
Klementyna:A z chęcią bym go odwiedziła.
Jack:No to w drogę.
(u Northa)
Jack:North znasz już najnowsze wieści?
North:Tak wiem dobre wieści szybko się roznoszą. Gratulacje!
Klementyna:Dziękujemy. Przynieśliśmy babkę piaskową dla: Piaska, Ząbka i Zająca.
North:Dziękuje na pewno się ucieszą. Zapomniał bym twoja kuzynka przysłała ci dwa sznurki z kryształami.
Klementyna:To miło z jej strony. Chciała bym ją odwiedzić. Dawno już jej nie widziałam.
Jack:North zostały ci jakieś wolne kule śnieżne?
North:Tak, proszę bardzo.
Jack:Blondi wracamy?
Klementyna:Tak wracamy.
(w zamku)

sobota, 17 października 2015

Rozdział 11 i 12.

Rozdział 11

Klementyna:Czas już na mnie.

Kornelia:Szkoda, miło było.

Jack:Sopel czeka.

Klementyna:Wziąłeś Sopla?

Jack:Tak, bardzo mnie prosił więc go wziąłem.

Kornelia:Pa!

Klementyna:Do zobaczenia.

(w zamku)

Jack:I jak rozmowa z siostrą?

Klementyna:Nawet dobrze. Nudziłeś się gdy mnie nie było?

Jack:Może trochę.Chyba wiem o czym myślisz.

Klementyna:Tak, to o czym myślę?

Jack:O wielu rzeczach ale najbardziej o siostrze i o mnie.

Klementyna:Tak zgadłeś. To może pójdziemy do miasta.

Jack:Po co?

Klementyna:A tak pozwiedzać.

Jack:Czemu nie?

(przed wejściem do miasta)

Rozdział 12

Jack:Pamiętasz że ludzie mnie nie widzą?

Klementyna:Tylko ci którzy cię kiedyś znali, a tu nikt cię nie zna więc wszyscy będą widzieć.

Jack:Jesteś pewna?

Klementyna:Tak, tylko obiecaj mi że nie będziesz się bał.

Jack:Obiecuje.

Gdy weszli do miasta można powiedzieć, że Jack oszalał, zaczął mówić wszystkim dzień dobry, skakać i biegać w te i z powrotem z nie określonego powodu szczęścia. Klementyna czuła się jak by przyszła z sześciolatkiem, a nie z dorosłym. Po drodze kupili marchewki dla Svena gdy by miał przyjść i produkty na kolacje i śniadanie. Po udanych zakupach wrócili do zamku gdzie zjedli kolacje i poszli na górę. Dziewczyna znowu z powodu złych wspomnień nie spała do północy. Następnego dnia obudziła się nie wyspana.

(poranek)
Klementyna:Witaj Jack.
Jack:Witaj, zobacz co dla ciebie mam.
Klementyna:Dziękuje.
Jack:Proszę bardzo.
Klementyna:A ty jadłeś już?
Jack:Tak. Znów nie mogłaś zasnąć?
Klementyna:Zgadłeś. Za chwile wstaje.
Jack:To ja pójdę do Sopla może czegoś potrzepuję.
Zawstydzony zszedł na dół, gdy schodził po schodach było jeszcze słychać jak zadawał sobie mnóstwo pytań.
Jack:Czemu jej o to nie zapytałem? Czemu, czemu?
Sopel:O co kogo nie zapytałeś?
Jack:Nie ważne.
Sopel:No mów śmiało.
Jack:Nie mogę, nie przejdzie mi to przez gardło. Te sprawę muszę załatwić sam.
W tym samym czasie Klementyna zdążyła zjeść i się przebrać. Później zeszła na dół do przyjaciół.
Klementyna:Jack czy coś cię trapi?
Jack:Czy mogę ci zadać pytanie na osobności?
Klementyna:Czemu nie?
Po tych słowach przeszli do kuchni.
Klementyna:Więc o co chciałeś mnie zapytać?
Jack:Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Klementyna:(chwila milczenia i wyczekiwania odpowiedź)Tak!
Jack:To może zrobi sobie małą ucztę?
Klementyna:Tak, i nawet wiem jaką. Pozwolisz jednak, że pójdę do królestwa po kilka przepisów.
Jack:No dobrze ale wracaj szybko.
Klementyna:Spróbuje!
W królestwie natknęła się na Annę.
Poszły do kuchni, szukały tych przepisów przez co najmniej dwie godziny, gdy już miały się poddać okazało się, że nie zajrzały w jedno miejsce lecz tam ich nie było.
Klementyna:Gdzie ta książka może być.
Anna:Nie mam pojęcia. Może jest w biblioteczce mamy?
Klementyna:To co idziemy sprawdzić?
Anna:Weźmiemy z sobą ciastka?
Klementyna:Ok ale te z kremem są moje.
(w królewskiej bibliotece)

sobota, 26 września 2015

Rozdział 9,10,

Rozdział 9
Klementyna:Wiesz nikomu nie pokazywałam tego przejścia, jesteś pierwszy.
Jack:Czuje się zaszczycony. Może wrócimy do domu?
Klementyna:A co z Anną? Wypadałoby się pożegnać.
Jack:Więc zrobimy tak: najpierw pożegnamy się z Anną a potem wrócimy do domu. Co ty na to?
Klementyna:Dobrze, zgadzam się.
Jack:To co idziemy na górę?
Klementyna:Powiedz, przez cały ten czas myślałeś tylko o tym?
Jack:Szczerze, tak.
Klementyna:Kolejna noc pięknych wspomnień?
Jack:Tak, bardzo pięknych.
(po spędzonej nocy)
Klementyna:Jack czas wstawać.
Jack:Jeszcze trochę!
Klementyna:To miłych snów, a ja idę na spotkanie z Kornelią.
 
Rozdział 10
Klementyna:Witaj siostrzyczko.
Kornelia:Witaj.
Klementyna:Jak tam przygotowania do ślubu?
Kornelia:Na razie dobrze. Kwiaty i stoły są już załatwione. Czy mogłybyśmy wybrać dla mnie suknie razem?
Klementyna:Jeśli chcesz?
Kornelia:Tak, bardzo chcę.
Klementyna:No to zgoda ale chyba nie o tym chciałaś porozmawiać?
Kornelia:Tak, to prawda.
Klementyna:Więc o co chodzi?
Kornelia:Wiem że nie chcesz o tym rozmawiać ale to widać.
Klementyna:Co widać?
Kornelia:No to że ty i Jack jesteście z sobą.
Klementyna:Tak to prawda jesteśmy.
Kornelia:No to co u was?
Klementyna:Dobrze, za godzinę ma pomnie przyjść.
Kornelia:To co za tydzień w salonie?
Klementyna:W salonie. To może zrobimy sobie ciepło-gorące cackało?
Kornelia:Czemu nie, o oczywiście bez kożucha.
Klementyna:Bez.
(gdy Jack już przyszedł)